adopcje

Zuzia Ałdycka

Ukradzione dzieci można liczyć w setkach tysięcy. "Nie chcę niczego, tylko wiedzieć, gdzie są moi synowie"

Ukradzione dzieci można liczyć w setkach tysięcy. "Nie chcę niczego, tylko wiedzieć, gdzie są moi synowie"

Kiedy w 1999 roku hiszpański Sąd Najwyższy orzekł, że każde dziecko ma prawo wiedzieć, kim są jego rodzice, do biura prawnika Enrique Vili Torresa zaczęli pukać nowi klienci. Chociaż od rodziny lub sąsiadów dowiedzieli się, że zostali adoptowani, w ich dokumentach nie było śladów adopcji, a w aktach urodzenia rodzice adopcyjni figurowali jako biologiczni. Enrique nazwał ich hijos falsos, fałszywymi dziećmi, a ich liczbę oszacował na około trzysta tysięcy. Katarzyna Kobylarczyk opisuje jeden z najbardziej wstrząsających rozdziałów w najnowszej historii Hiszpanii, nadal pełen pytań bez odpowiedzi. Na łamach eDziecko.pl prezentujemy fragment tej wyjątkowej książki.

Szukał matki przez 42 lata. W szpitalu dokonano "fałszywej adopcji"

Historia Jimmy'ego Lipperta Thydena - ofiary nielegalnej adopcji nadaje się na scenariusz filmowy. Okazuje się, że w latach 70. i 80. ubiegłego wieku rozdzielano tak dziesiątki tysięcy rodzin. Teraz ich członkowie się odnajdują dzięki testom DNA.

Jako dziecko została porwana i sprzedana do adopcji. Ojciec znalazł ją po 17 latach poszukiwań

Gdy miała 4 i pół roku, straciła rodziców z oczu na ulicy. Nie zobaczyła ich przez kolejne 17 lat, bo sytuacja została wykorzystana przez porywaczy - uprowadzili i sprzedali małą Jinrong do adopcji. Jej ojciec się nie poddał i przez cały ten czas poszukiwał dziecka.